Zgłoszenie do artykułu: List

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Nie nieś mnie dalej... Żar ranę przypieka

mgła mi gorącą jakąś zaszły oczy –

do wsi wszak droga jeszcze tak daleka...

Połóż mnie tutaj na śniegowej zboczy,

zasłoń od wichru – siecze jak ołowiem

i słuchaj pilnie, co ci teraz powiem.

Rozepnij mundur. Tu, na piersiach... Niżej...

Konterfekt mały. Wetknij mi go w dłonie,

przysuń przed oczy... Jeszcze, jeszcze bliżej.

Wszystko mi teraz w mroku jakimś tonie,

szara się zsuwa na powieki chusta –

Weź trochę śniegu i zwilż mi usta.

Lepiej już... Słuchaj, masz tam gdzieś w tornistrze

papier, ołówek. Co?! Czy dobrze słyszę?

– strzały, bo huczą coraz to ognistsze –

Płaczesz? Jęki nade mną rozwodzisz mnisze?

Śmierci się zląkłeś, stary Legionista,

chociaż jej w ślepie patrzał razy z trzysta!

Przestań! Sam czuję, że nie długie chwile

śmierć dla mnie jeszcze na ostatek chowa;

a mam ci przecie podyktować tyle,

że myśl się plącze, trudno zebrać słowa,

co huczą w mózgu, jak pocisk armatni,

iż ciężko wtłoczyć je w ten list ostatni.

Pisz więc! Płakanie nie przyda się na nic,

kiedy ci piersi rozorzą granatem.

Prędzej, bo słabnę... „Kochana bez granic!

Razem z Józefem – nie sługą, lecz bratem

był mi, ozdobą w szwadronie pod Młotem

(jeśli powróci, nie zapomnij o tem!)”

Pisz, co dyktuję. Prawdę mówię przecie,

potok niemęskich łez powstrzymaj bracie!

Ciężar trza zrzucić, co mi duszę gniecie,

A trudno mówić, kiedy patrzę na cię,

A ty łez pełnych masz oczy rozwarte

Ostatnią pełniąc przy mnie dzisiaj wartę.

Razem z Józefem, w wszystkich walcząc bitwach,

ślad naszych zwycięstw trupem znacząc wroga,

(że żyję jeszcze, wiem, toś Ty w modlitwach

swoich codziennych ubłagała Boga)

szliśmy dla świętej, wszystkim wspólnej sprawy,

za dawne krzywdy odwet biorąc krwawy.

Za naszą bronią zawsze parło szczęście,

na szabel ostrzach śmiejąc się nam słońcem;

wróg ustępował, zaciskając pięście,

śmierci mu była wieść ta zawsze gońcem,

że nim się plan ich knuty zdradnie ziści,

„szaleńcy” wpadną na nich, Legioniści.

Niczem nam były wszystkie głody, trudy,

- wszak żołnierz polski do nich już nawykły

kawał pod głowę przymarzniętej grudy,

kęs chleba, suchar, gość często niezwykły,

wystarczał zawsze, a gdy zbrakło kiedy,

lżejszym na atak szło się za to wtedy.

Marzyłem nieraz, stojąc na pikiecie,

gdy księżyc schodził, jak u nas, nad lasem

i cichość wielka słała się po świecie,

z daleka tylko przytłumiony, czasem

grzmot się odzywał, znak, że gdzieś tam nocą

śmierć się i życie w zmaganiu szamocą,

że kiedyś razem wpośród Was zasiędę,

patrzeć Ci będę w Twoje oczy dobre,

ze wspomnień moich wszystkie wydobędę

żołnierzy naszych czyny wojny chrobre,

w myślach przeżyję dzieje po raz wtóry

spod Karpat, Wisły, Dunajca i Bzury.

Bóg chciał inaczej... Dziś w czasie ataku,

kiedy zwycięsko braliśmy armaty,

pędząc po zwłokach krwawiącym się szlaku,

plunęły na nas moskiewskie granaty.

Czułem, że lecę... Koń mój padł nieżywy...

Z gradu kul zwlókł mnie mój Józef poczciwy.

On Ci, Najdroższa, może list doręczy,

który dyktuję ostatkiem sił prawie...

Widzę Was wszystkich w jakiejś jasnej tęczy,

nie w półśnie śmierci, ale jak na jawie,

która słodyczą me oczy przewierca,

jakbym Was wszystkich przyciskał do serca.

Wierzę, że teraz już nie nadaremno

krew się przelała w Polsce najzacniejsza;

wierzę, że w zmroku rodzi się tajemno

moc, co od śmierci nawet jest silniejsza

i co, jak mówi serca mego bicie,

dźwignie nas wszystkich w nowe, wielkie życie.

Wierzę, że Polska podniesie się w chwale,

która ją w karty najszczytniejsze wpisze,

że się rozbiegną z grobu jej szakale,

że zmartwychwstania dzwon się już kołysze,

wierzę, że wreszcie dla nas wschodzą zorze

– tak mi dopomóż sprawiedliwy Boże!

Z tą wiarą lżej mi pożegnać już Ciebie,

ona rozstania łzy ciężkie osusza

i bezboleśnie gorzkie słowa grzebie,

jakie w tej chwili chce wypłakać dusza.

Ona przed bólem puklerzem i tarczą,

gdy szepty śmierci w uszach mi już warczą.

Nie mogę więcej... Wszystko, co tam w domu,

Twoje jest, Droga... Jurka i Janinę

przytulam długo... Jeśli kiedy komu...”

Ciemno mi Józef! Zgarnij z ust mi ślinę,

głowę mi w śniegu głębiej jeszcze zanurz...

„Błogosławieństwo... Wam... Najdrożsi...

J a n u s z”.[1]

Bibliografia

1. 

Lam, Stanisław, Pieśń nowych Legionów (1914/1915): antologia, Wiedeń, Wydawca „Wiedeńskiego Kuriera Polskiego”, 1915, s. 40–43.
Publikacja nie zawiera informacji na temat autora muzyki utworu.