Majster Jan Kiliński

Zgłoszenie do artykułu: Majster Jan Kiliński

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Majster Jan Kiliński

Nie nosił kontusza,

Ale w nim siedziała

Tęga polska dusza.

Majster Jan Kiliński

Był z Trzemeszna rodem,

Nieraz on zapłakał

Nad swoim narodem.

Stał wtedy w Warszawie

Igelstróm, generał,

Powiadali o nim,

Ze się na rzeź zbierał.

Powiadali o nim,

Że w Wielką Sobotę

Puści swych Moskali

Na krwawą robotę.

Słyszy to Kiliński

Ze Starego Miasta

I gniew w nim ogromny

Jak płomień urasta.

Słyszy to Kiliński,

Poruszy wąsami:

– Jeszcze mamy szable,

Jeszcze Bóg jest z nami!

Cicho, jak przed burzą,

Dzwony farne biją,

Raz ostatni dzwonią

Przed rezurekcyją.

Już nie ma sposobu

Dłużej strzymać ręki...

Wstaje Chrystus z grobu,

Wstańmy i my z męki!

Jako płomień bucha

Za wiatru powianiem,

Tak buchnęło miasto

Narodu powstaniem.

Jeszcze śpi generał,

A tu huk się szerzy...

Jak piorun Kiliński

Na zamek uderzy.

Widzi pan generał,

Że tu nic nie wskóra,

Za babę przebrany

Dał z Warszawy nura.

A tu pan Kosmowski

Na od wach już wali,

Zabrał proch i bronie,

A wygnał Moskali.

Bije, a nie pyta,

Kto tam w Boga wierzy...

Wycięli rzeźnicy

Batalion żołnierzy.

Od Wielkiego Czwartku

Do Wielkiego Piątku

Nadali Moskalom

Ołowiu jak wrzątku.

Biją w Wielki Czwartek,

W Wielki Piątek biją,

Oczyścili miasto

Na rezurekcyją!

Dwa tysiące Moskwy

Jakby grad wychłostał,

A Kiliński – z szewca

Pułkownikiem został:

O moja Warszawo!

Cóż cię to zbawiło? –

Jedno mężne serce,

Co miłością biło![1]