Do boju o Polskę, z imieniem jej mrąc,
Szły masy ludowe hartowne.
Ze znoju naszego obszarnik i ksiądz
Z tej Polski nam wznieśli katownię.
Rodzime pijawki obsiadły nas garstką.
Dym złudzeń z oczu nam opadł.
Na bruku krakowskim pod krwią robociarską
Zakwitnął nasz polski listopad.
To dudni nasz krok. Krokiem mrok nocy pruj,
Niech pieśń gra taranem u krat:
/O inną dziś Polskę idziemy na bój,
O komunistyczny nasz ład./bis
Cementem nam były niedola i głód,
Tej jutrzni nic w dziejach nie zaćmi.
W Krakowie, gdy strzelać kazano im w lud,
Żołnierze złączyli się z braćmi.
Daremnie żłobiono dzielącą nas rubież –
Pohybel i hańba jej sprawcom:
Brat chłop i robotnik, choć w mundur go ubierz,
Nie będzie swym braciom oprawcą.
To dudni nasz krok...
Nie zgnębią nas zdziercy, już bliski ich kres
I trzeszczy już twierdza ich z drewna.
Faszysta i szpicel, i zbir, podły pies,
To straż jej ostatnia niepewna.
Na próżno się chronią pod skrzydła tej trójcy,
Ni wstrzymać im fali, ni wzmóc jej:
O karki padalców, o nóż bratobójczy
Nie złamie się sierp rewolucji.
To dudni nasz krok...
Uwijaj się, zgrajo, i krew naszą żłop,
I grab, ile ręka zagarnie.
Przejrzeli już żołnierz, robotnik i chłop
I idą na bój solidarnie.
Niech śpiew ten przekleństwem brzmi zdrajcom i katom,
Niech dusi po nocach ich zmora.
Braterstwo i pokój lepiankom i chatom,
Zagłada pałacom i dworom.
To dudni nasz krok...[1]