Ojcze nasz w niebie, bądź ojcem na ziemi
Tym, co na dolę skazani tułaczą,
Nad trumną matki rozwartą dziś płaczą.
Ty, który skrzydła zbłąkanej ptaszyny,
Ku gwiazdom zwracasz rodzinnej krainy
Łzami błagamy ciężkiemi
Z obcej Ty wywiedź nas ziemi.
Święć się Twe imię i cześć Tobie Boże
Za wieniec sławy nad tym krzyżem krwawym
Naszej Golgoty; za nadziei zorze,
Co nad grobami brzaskiem wschodzą łzawym,
Choć dzień słoneczny daleki
Święć się Twe imię na wieki.
I Twe królestwo niech zejdzie nam Panie,
A świat ten z gruzów i nędzy powstanie,
Bo Twe królestwo ach! Ten cud nad cudy,
To w bratni uścisk złączone znów ludy,
To krwawych wojen precz wygnane mary
Sybirskich więzień rozwarte pieczary,
To dopełnienie słów Twojego syna:
Bóg - jeden ojciec, a ludzkość rodzina.
To nasze zmartwychwstanie,
Więc Twe królestwo przyjdź Panie.
Lecz zanim spełnisz obietnic Twych słowa
Niechaj się wola najświętsza Twa stanie.
Tylko miej litość - wszak słyszysz to łkanie
Zgłodniałych tłumów, co jęczą i płaczą
Pod biczem nędzy - bo śmierć dziś głodowa
Gna wnuki Piastów, gdy z torbą żebraczą
Wołają: „chleba!”
Wszak dziś z żyjących nikt się nie odważy
Pod dach nas przyjąć i przydłużyć życia,
Gdy brakło ziemi pod stopy nędzarzy,
Gdy słońca brakło dla nas na błękicie!
Więc Twych aniołów Ty ześlij nam z nieba
Niech Świętym cudem z ziarna okruszyny
Kłos zbudzą złoty - i odpuść nam winy
Pomnij, że my - Twe syny!
Bo gdy szał dziki sercami zawładnie
Broń samobójczą wciskając do ręki,
Jeśli myśl buntu do mózgu się wkradnie
Błagalnych modłów przygłuszając jęki,
To o Twój błękit nie echo pacierzy,
Ale zgrzyt skargi bluźnierczej uderzy,
Więc zbaw od pokus, bo słabej my woli
I chroń od złego! Bo zginiemy w niedoli!
Ojcze nam cudu wytrwania potrzeba,
Kiedy bezmierną modlimy się rozpaczą,
Zgłodniałe piersi strasznym łkaniem płaczą,
Ziemi nam Ojcze!... I... chleba.[1]