Kiedyś latem w blasku ranka zobaczyłem pośród drzew,
jak czarnulka Mołdawianka obierała winny krzew.
Pokraśniałem i pobladłem i po chwili rzekłem jej,
chodźmy nad rzeczulkę witać barwę letnich zorz.
Rozwichrzony klon zielony szumi las,
kocham ciebie, jakże mi bez ciebie żyć.
Klon zielony rozwichrzony i w górze burzy się liść.
A czarnulka Mołdawianka roześmiała mi się w twarz.
Partyzancki, mołdawiański już się zbiera oddział nasz.
W blasku ranka partyzantka pożegnała wieś,
las na ciebie czeka, lepiej bron do reki weź.
I czarnulka Mołdawianka tajna dróżką poszła w świat.
Zostawiła mnie kochanka nie zabrała z sobą w las.
O czarnulce Mołdawiance rozmyślałem często w noc,
wreszcie w partyzantce znowu zaczął się nasz los.[2]
1. |
|
2. |
http://www.kppg.waw.pl/ |