W Rembertowie dzisiaj bal.
Nas nie zaproszono tam.
No to w bramie się bawimy.
Tyle pustych czeka bram!
Płynie rzeka zapomnienia.
Malinowy napój „Tur”.
Trzeba iść do Rembertowa
A tam jak?
Spokojna głowa!
Na krzywy ryj, wchodzimy na krzywy ryj.
Na krzywy ryj, niech inni dzisiaj płacą.
Na krzywy ryj! I tango, szafa gra.
Filip, trzymaj fason!
A tam szklany rośnie las.
Rozciągnięty w siwej mgle.
Zamieniamy krew na wino
Ktoś próbuje mówić wiersz.
I dziewczyny tak szczupleją.
Tak pięknieją w naszych oczach.
W naszych krwawych, zakochanych.
Jutro przestaniemy kochać.
I zmęczeni gdzieś pójdziemy.
Gdzieś dojdziemy i wejdziemy.
Znów na krzywy ryj, bo jak?!
Jeśli już... to tylko tak!
Na krzywy ryj, wchodzimy na krzywy ryj.
Na krzywy ryj, niech inni dzisiaj płacą.
Na krzywy ryj! I tango, szafa gra.
Filip, trzymaj fason!
Idziemy na całość.
Chęć życia – za mało.
Spijemy się kiedyś na śmierć.
Ruszaj się Filip! My teraz bracie
Fruniemy do nieba gdzieś
I niech nam aniołek powie, że nie
Przydusi się gościa krawatem
Kulturalny człowiek chce być
A tu się trzeba szarpać z psubratem
Na krzywy ryj, wchodzimy na krzywy ryj.
Na krzywy ryj, niech inni dzisiaj płacą.
Na krzywy ryj! I tango, szafa gra.
Filip, trzymaj fason!
Hej! Panie Filip! Idziesz czy nie?
Idziemy wreszcie, bo po co tak stać?
Idziemy dalej, bo czego się bać?
No czego się bać?! Nie trzeba się bać!
Na krzywy ryj, wchodzimy na krzywy ryj.
Na krzywy ryj, niech inni dzisiaj płacą.
Na krzywy ryj! I tango, szafa gra.
Filip, trzymaj fason![1]
1. |
Kabaret Moralnego Niepokoju |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |