Na moim podwórku dzień płynął jak w raju
i był niemożebny harmider i gwar,
kto tego nie przeżył, to ciaptak i frajer,
bo urok tych wspomnień milionów jest wart.
Na moim podwórku cwaniaki
zdradziły talentów moc,
na moim podwórku pan fakir
rozkładał spłowiały koc.
na kocu tym sztuki odstawiał,
aż brakło dzieciarni tchu!
Gdzież mogła być lepsza zabawa,
kto brawa bił większe mu?
Na moim podwórku kapela
gdy grała, to cieć był rad
i wołał znów: „Bujaj się Fela”,
i miotłą wybijał takt.
Miedziaki sypały się z okien,
leciały do czapek wprost,
spaść chciało też słońce z obłoków,
jak wielki, miedziany grosz!
Do dzisiaj mam w uszach tę ichnią muzykę,
do dzisiaj sztajerek wyciska mi łzę,
gdy siedzę nad piwem, to oczy przymykam
i widzę, i widzę dokładnie znów, że
na moim podwórku pan Wacek
rżnął w oko co dzień po zmrok,
a potem pił likier strażacki
i wnet mu baraniał wzrok.
Na moim podwórku Cyganka
wróżyła każdemu z kart,
a Cygan wciąż grał na organkach
i dziewczyn spojrzenia kradł.
Na moim podwórku z dywanów
unosił się złoty kurz,
na moim podwórku od rana
w „kopaną” się grało już.
Klaskała publika z zapałem
gdy szyba pękała po strzale,
a jednak nie pękał nikt!
A w sierpniu pamiętnym też dotarł tu ogień
i był niemożebny rozgardiasz i huk,
chłopaki tu przyszły, by spotkać się z wrogiem,
więc każdy ich witał i wspierał jak mógł.
Na moim podwórku chłopaki
zdradzały talentów moc,
na moim podwórku odwagi
nie brakło co dzień, co noc.
Na moim podwórku jak gdyby
i czas zaczął szybciej biec,
bo co dzień pękały tu szyby,
choć dawno się skończył mecz.
Dziś nie ma mojego podwórka,
z nim razem mój zginął ślad,
dziś nie ma mojego podwórka,
odmienił się całkiem świat.
Lecz jakoś mi nieźle z tą zmianą,
choć goni mnie wspomnień dym,
na moim podwórku dom stanął,
więc chyba wesoło w nim![2]
1. |
|
2. |
Antoszewski, Zbigniew, Jarema Stępowski: piosenki, teksty, Kraków, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1971, s. 61–63. |