Czy chcecie przyjaciele posłuchać pieśni mej?
Ma tylko kilka zwrotek, nie znudzę was treścią jej.
Opowiem o przygodach, które kiedyś przeżyłem sam,
Gdym pierwszy i ostatni raz wszedł na statek „Calibar”.
A „Calibar” – to stary wrak, wodę z dziobu i z rufy brał.
Za rufą dźwigał potężny ster, zamiast koła wielki rumpel miał.
Gdy żagle wypełnił silniejszy wiatr, w godzinę robił mili pół.
To najszybszy statek, jaki znam, w kanale nie ma równych mu.
Kapitan to był wielki drab, wzrostu metr, pięćdziesiąt trzy.
Czerwone oczy, zielony nos, pruski błękit z policzków bił.
Na piersi skórzany medal – z krymskiej wojny pamiątkę miał,
A małżonka jego to słynny kuk ze statku „Calibar”.
Pewnego razu Stary rzekł: „Chodź tu chłopcze i prawdę mów.
Czy chciałbyś być żeglarzem i opłynąć wiele mórz?
Jeżeli chciałbyś być żeglarzem – to szybko wskakuj na deck.
Na razie płyniemy do Portadown, w ładowni węgiel jest”.
Nazajutrz o poranku pożegnaliśmy stały ląd.
Poranna bryza zaczęła wiać, w dali zniknął zielony most.
Przez kilka niebezpiecznych miejsc udało nam się przejść.
Aż nagle ...łup! Trafił w skałę dziób, choć na mapie nie było jej.
Zaraz wszyscy wpadli w popłoch i zaczął się wzmagać wiatr.
Bosman na deku poślizgnął się i do ładowni wpadł.
„Cała naprzód!” – Stary wrzeszczał – „Bo prąd nas zniesie na brzeg!”
Mechanik z lądu krzyczał, że koń już szybciej nie może biec.
Gdy za burtą byli wszyscy już, to jaja zaczęły się.
Na brzegu jakiś facet stał.
parlando:
Zdjął krawat, pasek,
Szelki, sznurówki, koszulę, kalesony ... powiązał to razem ...
I wyciągnął nas wszystkich na brzeg.
Nie będę już żeglarzem, nie chcę znać oceanów ni mórz.
Następnym razem do Portadown pojadę pociągiem i już.[2]
1. |
|
2. |
http://czteryrefy.pl/ |