Na statku „Calibar”

Zgłoszenie do artykułu: Na statku „Calibar”

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Czy chcecie przyjaciele posłuchać pieśni mej?

Ma tylko kilka zwrotek, nie znudzę was treścią jej.

Opowiem o przygodach, które kiedyś przeżyłem sam,

Gdym pierwszy i ostatni raz wszedł na statek „Calibar”.

A „Calibar” – to stary wrak, wodę z dziobu i z rufy brał.

Za rufą dźwigał potężny ster, zamiast koła wielki rumpel miał.

Gdy żagle wypełnił silniejszy wiatr, w godzinę robił mili pół.

To najszybszy statek, jaki znam, w kanale nie ma równych mu.

Kapitan to był wielki drab, wzrostu metr, pięćdziesiąt trzy.

Czerwone oczy, zielony nos, pruski błękit z policzków bił.

Na piersi skórzany medal – z krymskiej wojny pamiątkę miał,

A małżonka jego to słynny kuk ze statku „Calibar”.

Pewnego razu Stary rzekł: „Chodź tu chłopcze i prawdę mów.

Czy chciałbyś być żeglarzem i opłynąć wiele mórz?

Jeżeli chciałbyś być żeglarzem – to szybko wskakuj na deck.

Na razie płyniemy do Portadown, w ładowni węgiel jest”.

Nazajutrz o poranku pożegnaliśmy stały ląd.

Poranna bryza zaczęła wiać, w dali zniknął zielony most.

Przez kilka niebezpiecznych miejsc udało nam się przejść.

Aż nagle ...łup! Trafił w skałę dziób, choć na mapie nie było jej.

Zaraz wszyscy wpadli w popłoch i zaczął się wzmagać wiatr.

Bosman na deku poślizgnął się i do ładowni wpadł.

„Cała naprzód!” – Stary wrzeszczał – „Bo prąd nas zniesie na brzeg!”

Mechanik z lądu krzyczał, że koń już szybciej nie może biec.

Gdy za burtą byli wszyscy już, to jaja zaczęły się.

Na brzegu jakiś facet stał.

parlando:

Zdjął krawat, pasek,

Szelki, sznurówki, koszulę, kalesony ... powiązał to razem ...

I wyciągnął nas wszystkich na brzeg.

Nie będę już żeglarzem, nie chcę znać oceanów ni mórz.

Następnym razem do Portadown pojadę pociągiem i już.[2]

Bibliografia

1. 

Wolański, Ryszard

2. 

http://czteryrefy.pl/
Strona internetowa zespołu Cztery Refy [odczyt: 23.06.2015].