To jest pieśń tych, których domem okopy.
I czarna kawa jak szampan c. k.
To już rozumią strzeleckie chłopy,
Że do takiej kawy mleka trzeba.
Który w nocy na wedecie stoi,
Reflektor świeci, co mu do tego
On się Moskali nawet tak nie boi,
Jak oficera inspekcyjnego.
Gdy ciemność zapada,
Placówka już maszeruje,
Moskal na ten pomysł wpada,
Reflektor puszcza w ruch
W tem serca nam biją
Raz człowiek żyje lub zgnije,
I szybko na ziemię pada
W bagno aż po sam brzuch.
Papieros w ustach specjalitet,
Okopy w nocnej spowite mgle,
Wierny przyjaciel to jest „Mannlicher”.
Życie strzeleckie wszak nie jest tak złe
Każdy dwie kostki konserwowej kawy,
Kiełbasy końskiej deko fasuje.
A gdy dostanie napadów brzusznych,
To doktor go aspiryną kuruje.
Gdy ciemność zapada...
Nida tak płynie jak każda inna rzeka,
Na niej most od gwintu zawalił się.
Za nią na górze pod miastem Pinszovene (?)
Nasz wróg „batiuszka” rozłożył się,
Reflektor na wieży ustawił,
I tak noc w noc bawił się.
A gdy raz granat o wieżę zawadził,
Zgniewany za górę wyprowadził się,
Gdy ciemność zapada...[1]
(?) nieznana nazwa, prawdopodobnie chodzi o miasto Pińczów