To było pod Krakowem,
na polach wsi Mogiła,
gdy w błocie i spiekocie
stalownia się rodziła.
Na deskach pakamery
niewprawna czyjaś ręka
skreśliła dumnie hasło:
„Chłopaki! Nie kwękać!”.
A padał deszcz kąśliwy
i błocka było tyle,
że ciągnik ledwie brodził
po dawnej wsi Mogile.
Choć w butach chlupie błoto,
a ręce niby w sękach,
robota jest robotą:
„Chłopaki! Nie kwękać!”.
Powiecie: „Stare dzieje,
czy warto je wspominać?
Dziś lepiej sobie radzą
i człowiek, i maszyna”.
A mnie się przecież zdaje,
że warto zapamiętać
skreślone kredą słowa:
„Chłopaki! Nie kwękać!”
I w całym naszym kraju
do dzisiaj się pamięta
zuchwałe zawołanie:
„Chłopaki! Nie kwękać!”[1]