Smutek błąka się po świecie, nie ma dokąd iść
Więdnie gdzieś na parapecie bzu pachnąca kiść
Nieprzespane noce, ranki i deszczowy dzień
Miast wieczornej kołysanki – zapłakany tren.
Złośliwe wróżki baśń do poduszki bez zmiłowania plotą
Baśń to okrutna: jutro bez jutra, a nam nie chodzi o to
Kłębią się zmory przedsennej pory i zima chociaż lipiec
Świerszcz za kominem rżnie sonatinę, choć nie nastroił skrzypiec.
Egzorcyzmy lekkich marzeń odpływają w mrok
Pajęczyny jak witraże zasnuwają wzrok
Rwie się dusza hen do nieba, do niebieskich błoń
Po jałmużnę przyszła bieda, wyciągając dłoń.
O czym gadamy, gdy jeno mamy siebie i nic poza tym
O czym tu gadać, gdy zewsząd biada i drwią bezzębne skrzaty
Nocne bajanie – lek na przetrwanie sączy się w nas bezgłośnie
O nieprawdziwych wyspach szczęśliwych i nieśmiertelnej wiośnie
W tym zamęcie zwykłych zdarzeń głuchy los jak pień
Żółkną ścienne kalendarze, pełznie dzień za dniem
Resztę nocy przemilczymy, dosyć nowych klęsk
Licho nie śpi, my nie śpimy, jest w tym jakiś sens.
Szeptem strwożonym klniemy demony, na kuchni kipi mleko
My gadu gadu, bez łady składu, do rana wciąż daleko
Co noc we dwoje toczymy boje z tą biedą zmorą jaźni
A może prościej: zaprosić w gości i z nią się zaprzyjaźnić?!
/Smutek błąka się po świecie, nie ma dokąd iść
Więdnie gdzieś na parapecie bzu pachnąca kiść
Nieprzespane noce, ranki i deszczowy dzień
Miast wieczornej kołysanki – zapłakany tren./bis[1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |
|
3. |
https://online.zaiks.org.pl/utwory-muzyczne/47482 |