Szaruga za oknem,
ulice zamglone,
na deszczu świat moknie
i nudny jest dzionek.
Więc siedząc w pokoju,
by butów nie zmoczyć,
wciąż myślisz o pięknych dniach,
gdy obóz pod słońcem swe płótna roztoczył,
w jeziorze tak twardy był piach.
Ty, patrząc w dal, w błękit,
śpiewałeś piosenki,
a z tobą Jaś, Wojtek i Stach.
Niedługo już minie
dzień słoty, szarugi,
i znowu koc zwiniesz
w kopertę do drogi.
Ubranie w kąt ciśniesz,
tornister przytroczysz,
włożysz obozowy łach.
Gdy obóz pod słońcem swe płótna roztoczy,
w jeziorze, jak głaz będzie piach.
Ty, patrząc w dal, w błękit,
zaśpiewasz piosenki,
a z tobą Jaś, Wojtek i Stach.[1]