Rachmistrze skrupulatni,
to wieczór mój ostatni –
egzystencjalny przerwę spór,
wnętrzności wyschły mi na wiór,
odejdę, gdy zapieje kur!
Ja – cmentarzysko wraków,
autor w pościeli znaków.
We łbie mam tony zbitych piór,
czek życia porwał strachu szczur.
Odejdę, gdy zapieje kur!
Kopnięciem w skroń ogłusza
but snu – kamienna dusza.
Marsz kanalizacyjnych rur,
odejdę, gdy zapieje kur!
Dziś dolar jest monstrancją,
z obłudną elegancją –
wyrok wydając au rebours
ozdabiam szyję w gruby sznur.
Odejdę gdy zapieje kur!
Stal brzytwę lekko trąca,
lecz krew jest szybkoschnąca –
bell cantem brzmi rzeźnicki chór.
Odejdę, gdy zapieje kur!
W brunatnej nocy szopie
sam sobie dół wykopię
i wlokąc własnych kości wór
odejdę, gdy zapieje kur![2]
1. |
|
2. |
http://kazik.pl/ |