Rześko, żwawo! Stuku, puku!
Tak do pracy kowal wzywa,
I przy głośnym młota huku
Taką młodym piosnkę śpiewa:/bis
Kierujcie się jak możecie,
Ale pamiętajcie o tem,
Że każdy człowiek na świecie
Jest kowadłem albo młotem./bis
Błyszczy stal w ogniu, oczęta
Lubej błyszczą milej jeszcze;
Lecz biada, kogo ponęta
W złej niewiasty poda kleszcze./bis
Wierzcie, dzieci, kowalowi,
Dyabeł wichrzy z takiem stadłem,
Gdzie na przekór rozumowi
Żona młotem, mąż kowadłem./bis
Jak bez ognia nasze miechy
Węgli w kuźni nie rozżarzą,
Tak bez cnót nie ma pociechy,
Bo swobodą cnoty darzą,/bis
Póki pogardzając złotem,
Sumienie miała zwierciadłem,
Dzielna Polska była młotem,
Dziś niestety jest kowadłem./bis
Lecz szczęście zmienne w kolei,
Jak młot wznosi się i spada,
Dzieci, ufajcie nadziei,
Kto ją traci, temu biada./bis
Silnym cię los dotknie grotem,
Nie mów jednak: już przepadłem;
Pomyśl raczej: kto dziś młotem,
Jutro może być kowadłem./bis
Rześko, żwawo, stuku, puku,
Dzieci, do zmroku wytrwajcie
I przy głośnym młotków huku
Wraz z starym ojcem śpiewajcie:/bis
Silnym cię los dotknie grotem,
Nie mów jednak: już przepadłem;
Pomyśl raczej: kto dziś młotem,
Jutro może być kowadłem./bis[1]