Pieśń o banderowcach

Zgłoszenie do artykułu: Pieśń o banderowcach

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Cała zgraja banderowców napada na wioski,

Aby palić i mordować nieszczęsny lud polski.

Na uboczu stały chatki, w zakątku cichutkim,

Troje dzieci, młoda matka chora przy malutkim.

Smutny los tej rodziny i żyje w rozpaczy,

Bo jej męża Niemcy wzięli – gdzie? Bóg wiedzieć raczy.

Banderowiec jakby wściekły bieży do pokoju,

Aby zemstę swą wykonać widłami od gnoju.

A w śmiertelnym strachu dziatwa pod łóżko się kryje,

A na łóżku biedna matka już prawie nie żyje.

Bluznął jej w twarz zimną wodą, by oprzytomniała,

Ażeby przed swoją śmiercią męczeństwa zaznała.

I wziął najmłodszą dziewczynkę, co trzy miała latka,

I powoli łamał członki, by widziała matka.

Musiała się patrzeć, a kiedy zemdlała,

To się znowu na jej głowę zimna woda lała.

Dziecię boleśnie jęczało w przedśmiertelnym skonie

Drugi potwór wziął za widły i utopił w jej łonie.

Po ziemi się biedna tarza, wnętrzności się wleką,

Wtenczas prosić się odważa: dobij mnie, człowieku!

Lecz gdzie prośba takich łotrów do litości wzruszy,

Kiedy oni jak to bydło, co to nie ma duszy.

Zostawili męczennicę w przedśmiertelnym strachu.

Będziemy mieć Ukrainę, jak wyrżniemy Lachów!

Pod łóżko się zaczołgała, do kryjówki dziecięcej,

I tam, biedaczka, skonała, już nie cierpi więcej.

Myślała tak, biedna matka, że dzieci ocali,

Nie wiedziała, że jej chatka wraz z dziećmi się spali.

Chcieli w Polsce Ukrainy, by im Niemcy dali,

Teraz, gdy im wolno jechać, to do lasu zwiali.

Ale Pan Bóg na niebie dopomagał będzie –

Przepędzimy banderowców na białe niedźwiedzie.[1]

Bibliografia