Panie kominiarz!
Co pan wyczyniasz?
Po coś pan wszedł na dach?
A on tylko westchnął i wcale nie przez nią
Nie dla dziewczyny to słówko: ach!
Wzdycham, bo strasznie mi szkoda księżyca,
że nikt już na niego nie patrzy.
Że nie zachwyca tak jak zachwycał
Wybrzydzać nauczył się każdy.
I nikt już nie widzi, że księżyc
To kółko wycięte ze złota.
Bo wyście biedni i fanty przejedli.
Chamstwo i zwykła hołota.
Panie kominiarz!
Znów pan zaczyna.
To już doprawdy jest grzech.
Złaź pan z powrotem i skończ tę głupotę.
On tylko splunął i westchnął: ech!
Wzdycham, bo strasznie mi szkoda księżyca
że nikt już na niego nie patrzy.
Że nie zachwyca tak jak zachwycał.
Wybrzydzać nauczył się każdy.
I nikt już nie widzi, że księżyc
to kółko wycięte ze złota.
Bo wyście biedni i fanty przejedli.
Chamstwo i zwykła hołota.
Panie kominiarz!
Po kiego grzyba, lecz jego nie ma.
Lecz niego nie ma.
Została drabina.
Na księżyc cholernik wlazł
i drabkę wciągnął.
Usiadł jak pan
I nie wzdychając już wcale
Zadyndał sobie nogami
– Bo ja w księżycu się zakochałem – krzyknął
– A na was to dyndam
I dyndać zaczął – dynda do dzisiaj.
Dynda ile wlezie.
Dyndam, bo strasznie mi szkoda księżyca
że nikt już na niego nie patrzy.
Że nie zachwyca tak jak zachwycał.
Wybrzydzać nauczył się każdy.
I nikt już nie widzi, że księżyc
to kółko wycięte ze złota.
Bo wyście biedni i fanty przejedli.
Chamstwo i zwykła hołota.[1]
1. |
Kabaret Moralnego Niepokoju |
2. |