Masz, córciu, raptem półtora roku,
Osiem sukienek, zębów ze sześć,
Pełną pieluchę, uśmiech szeroki,
Lubisz się kąpać, uwielbiasz jeść.
Na pierwszym miejscu zawsze jest mama,
Lecz do zabawy to już starszy brat,
Co do piosenek, lubisz, gdy z rana
Tata przytuli, zaśpiewa tak:
Moja ty szyjko do całowania!
Moje paluszki, że ścisnąć strach!
Moje ty włoski do poczochrania!
Moje ty oczka piękne, że ach!
Moje ty plecki do podrapania!
Moja ty nóżko, co naprzód gna!
Moja ty pupcio do poszczypania!
Moja ty minko, gdy jestem zła!
Jakby nie starał się śpiewać twój stary,
Jak cię nie pieścić, gilgać czy gnieść,
Za lat dwadzieścia jakiś kawaler
Skradnie mi ciebie i naszą pieśń.
Jak nie pilnować – i tak cię zgubię,
Przyjdzie kawaler i krzyknie: Szach mat!
Jeszcze go nie znam, już gnoja nie lubię
Za to, że on będzie śpiewał ci tak:
Moja ty szyjko do całowania!
Moje paluszki, że ścisnąć strach!
Moje ty włoski do poczochrania!
Moje ty oczka piękne, że ach!
Moje ty plecki do podrapania!
Moja ty nóżko, co naprzód gna!
Moja ty pupcio do poszczypania!
Moja ty minko, gdy jestem zła!
Lecz, kawalerze, się proszę nie wzruszać,
Ojciec ambitnie do końca gra,
Będzie szczęśliwa – z szampanem ruszę,
Jeśli ją skrzywdzisz – dorwę jak psa,
Będę swe buty czyścił twą głową,
Wepchnę ci w gardziel kaktusa kwiat,
Jak nie wystarczy – naślę teściową,
Sam stanę z boku, zaśpiewam tak:
Mój kręgosłupie do połamania,
Moje paluszki zmiażdżone w pół,
Moje gardziołko do podrzynania,
Moja ty główko wrzucona w dół,
Moje ty nóżki do odrąbania,
Moje kolanko, co chętnie bym zgniótł,
Moja ty pupcio do nakopania,
Moje ty oczka nadziane na drut![1]