Zaschnięta farba na palecie
I plamka świtu tak maleńka
Ech dobrzy ludzie wy nie wiecie
Czym jest codzienna twórcza męka
Kac po absyncie, diable białym
I biel nieodpisanych listów
Ręce za ciężkie i nieśmiałe
Oto jest świt impresjonistów
I co dzień trudzi się powieka
By wstrzymać chwilę co ucieka
Jednego oczy chcą aż bolą
Zatrzymać chwili blask i kolor
Wypijasz pierwszy kawy haust
Rozrabiasz farbę sprawa prosta
I szepczesz chwili tak jak Faust!
Zostań! Zostań! Zostań! Zostań!
Wstrzymały chwile lot motyli
Dziś są w muzeach–bardzo proszę
Przebyły drogi szmat od chwili
Gdy marszand kupił je za grosze
Dziś warte są niejeden milion
Choć go nie ujrzał nikt z artystów
Klimatyzacja i sterylność
Oto jest dziś impresjonistów
A tak trudziła się powieka
By wstrzymać chwile co ucieka
Faust o tym marzył tak nieśmiało
Impresjonistom się udało
Nagroda jest czujnika blask
I strażnik na państwowym żołdzie
Geniuszom, co wstrzymali czas
W hołdzie! W hołdzie! W hołdzie! W hołdzie![2]
1. |
|
2. |
http://www.michalbajor.pl/ |