próba sił, koła w ruch,
tramwaj zbrojny w ze dwie setki głów,
każda tryska złem,
pudło mknie, szlakiem biur,
senna masa, co skruszy i mur
wyciska z chleba dżem
górą krąży jak dobry duch
sen o palmach w hallu domu „Zdrój” –
wielki ruch
plaża fok, plaża morsów,
wrzący stok bladych torsów,
Bałtyk wsiąkł w gąbki boków,
suchy dok, czas wytopu
złoty piach pełen skarbów ze szkła,
wśród wydm składy puszek bez dna,
starczy ich na sto lat,
śmiechy panienek, tańczą całą noc,
co koc Wypieczona twarz i dzieci, i dziad –
wypas nowych stad
plaża fok, plaża morsów...
jeszcze kilka dni, wreszcie dom,
lepiej nie mów nic, choć możesz przekląć ją –
przecież wróci
plaża fok, plaża morsów...
/plaża fok, plaża cudów,
raz na rok deser z nudów,
czeka gdzieś w pustych szklankach,
czai się na przystankach/bis[3]
1. |
|
2. |
http://www.kppg.waw.pl/ |
3. |
Bojanowicz Jerzy, Lombard, Warszawa, Związek Polskich Autorów i Kompozytorów ZAKR, 1985, s. 11–15. |