Posłuchajcie ludkowie,
Co wam dziadek opowie!
Dziadek siwy, ale żwawy,
Jako, że rodem z Warszawy,
Skąd jest każdy dzielny zuch!
Bez te wojenne lata
Człek się ino nalata...
Trudno dziś zarobić z łaski
Na bimberek i kiełbaski,
Wszędzie straśnie słaby ruch!
Z papierową złotówką
Czasem rzuci ktoś słówko:
„Jeszcze z półtrzecia miesiąca...
Trzymajcie się dziadku końca,
Tylko patrzyć przyjdzie on!”
Szkopom widać po minie,
Że niedobrze w Berlinie...
Spytasz takiego przybłędę –
Ten ci szeptem powie – „Ende”,
Znakiem tego coś z końcem!
Gdy tu pośpiewam sobie –
Może od was zarobię?
I usłyszę po kolędzie,
Jakże też z tym końcem będzie,
Czy przyjdzie z wiosny słońcem?
Kropnął bym se na zdrowie,
Lecz nikt nie da, nie powie
Żadnych nowin, za to przecie
Krzyczy: – Wy tam lepiej wiecie,
Kiedy koniec będzie raz!
Wreszcie dziaduś zmęczony
Wraca do dom, do żony...
A ta patrzy oczkiem lśniącem
– Dziadziu? – pyta – jak tam z końcem?
A żeby to piorun trzasł![1]