Pobożni ludzie, w głos Pana chwalcie,
Miłością Jego serca rozpalcie:
/Wzbudźcie się wszyscy do dziękczynienia,
Oddajcie Bogu niskie skłonienia./bis
Uznajcie wielką w tem dobroć Pana,
Że nam obrońcę dał Floryana,
/Którego pewni będąc przyczyny,
Głośmy przed światem cne Jego czyny./bis
W Tecyi mieście, na świat wydany,
W trudach wojennych zahartowany:
/Gdy krew męczeńska wszędzie się leje,
Umrzeć dla wiary powziął nadzieję./bis
Skoro posłyszał Floryan święty,
Że w Laureaku tyran zawzięty
/Męczy czterdziestu Jego żołnierzy.
Jako ich hetman w pomoc im bieży./bis
Nie rycerską to cnotą być sądzi,
Gdy żołnierz w mecie, a wódz ich błądzi;
/Wnet z wyznawcami na placu staje
I za Chrystusa życie Swe daje./bis
Już Floryana rózgami chłosta,
Żelazem szarpie srogi starosta;
/Gdy to męczennik cierpliwie znosi,
Akwilin śmierci nań wyrok głosi./bis
W Anazie, rzece, przez kata swego,
Z mostu utopić każe Świętego;
/Kat czyniąc zadość swemu staroście,
Nie dał modlitwy skończyć na moście./bis
Za co Bóg karze kata ślepotą;
Woda przyjmuje ciało z ochotą,
/Które na skałę wnosi tak składnie,
By spostrzeżone mogło być snadnie./bis
Nikt się nie znalazł, by się zlitował
I ciało święte w ziemi pochował;
/Lecz Bóg, co strzeże swych Świętych kości,
Zlecił straż orłu dziwnej wielkości./bis
Sam zaś Floryan we śnie się zjawia
I Waleryi miejsce objawia,
/Na którem by je pochować miała;
Pobożna pani to wykonała.
A gdy bydlęta ze świętem ciałem
W drodze ustają, spiekłe upałem,
/I tu Bóg łaskaw w pomoc przybywa,
Nowe na drodze źródło dobywa./bis
Obok Wawrzyńca oraz Szczepana,
Złożono w Rzymie i Floryana;
/A dla zniszczenia pogańskiej trwogi,
W kraj nasz się dostał skarb ten tak drogi./bis
Lecz któż wyrazi radość doznaną,
Gdy święte kości do nas przysłano?
/Naród się cały z królem zgromadził
I przez mil siedem ze czcią prowadził./bis
Skąd zaufani w Twojej obronie,
Prosimy Ciebie, święty Patronie:
/Strzeż nas w pokoju, umacniaj w wierze,
I kto Cię wzywa, niech pomoc bierze./bis
Ty, kiedy Kraków pożarem płonął,
By całkiem ogień go nie pochłonął,
/Pokazałeś się, gasząc widocznie,
Czego pamiątka bywa rokrocznie./bis
Gdy zaraźliwe powietrze trwało.
Za, Twą przyczyną wkrótce ustało;
/A lud do Ciebie, gdy prośby wznosił,
Pociechę miewał, skutek odnosił./bis
Sprawże i teraz, gdy Cię błagamy,
Skutku próśb naszych niech doznawamy:
/Ratuj od ognia, strzeż nas w zarazach,
Bądź nam Patronem w wszelkich złych razach./bis
Lecz nade wszystko chroń od zarazy
Złych obyczajów, Boga obrazy;
/A niech zakwitnie, starym zwyczajem,
Pobożność ojców z miłością wzajem./bis[1]
1. |
Siedlecki Jan, Śpiewniczek zawierający pieśni kościelne z melodiami dla użytku młodzieży szkolnej, wyd. 5 poprawione, Kraków, Księża Misjonarze na Kleparzu, 1908, s. 286–288. |