Wariant 1
StrzałkaPlacmuzyka(1) kiedy gra,
wszysku śmieji si, ha, ha,
duży Jasiu naprzód tam
z chłupakami pendzi sam.
Za nim jakiś stary Żyd
śpiwa sobi „aj sy git(2),
aj sy git, aj sy git,
aj sy, aj sy, aj sy git”.
/Dżija, dżija, dżija, ra,
jak ta banda pienkni gra,
pikulinu, bumbardon
i ten duży helikon,
mały bembyn, duży bas
i czynelik(3) jeszczy raz,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra, hej!/bis
W pynsjonaci żeńskim tam,
dzie panienki sam na sam
cichu w ławkach siedzu już,
a wytrzymać ani rusz.
A wtym jedna: „Ha, ha, ha,
proszy pani, banda gra”
i du okna póki czas
biegnu wszyski wraz.
/Dżija, dżija, dżija, ra,
jak ta banda pienkni gra,
pikulinu, bumbardon
i ten duży helikon,
mały bembyn, duży bas
i czynelik(3) jeszczy raz,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra, hej!/bis
Naprzód jedna fik, fik, fik,
za niu druga myk, myk, myk,
za niu trzecia fajt, fajt, fajt,
a ta stara majt, majt.
Prufysorka szu, szu, szu,
biegni takży co ma tchu,
a prufesur póki czas
miendzy baby takży wlaz.
/Dżija, dżija, dżija, ra,
jak ta banda pienkni gra,
pikulinu, bumbardon
i ten duży helikon,
mały bembyn, duży bas
i czynelik(3) jeszczy raz,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra, hej!/bis[1]
(1) Placmuzyka – niem. Platzmusik „muzyka grana na placu”, popularnie nazywana też placową. Była wykonywana przez dęte orkiestry wojskowe, strażackie i kolejowe na placach, ulicach, w parkach w dni wolne od pracy.
(2) Aj sy git – jidysz ‘dobrze’.
(3) Pikulinu, właśc. pikulina lub pikolo – najmniejsza odmiana fletu; bumbardon, właśc. bombardon, helikon – nisko brzmiące instrumenty blaszane, pokrewne tubie basowej i kontrabasowej, o kształcie umożliwiającym grę w czasie marszu; czynelik – zdrobnienie od czynel, inaczej talerz – instrument idiofoniczny w kształcie okrągłej płyty metalowej, o nieokreślonej wysokości dźwięku.
Wariant 2
StrzałkaZ rana w łóżku leżę sam
i spoczywam sobie tam.
Spać się nie chce ani rusz,
co tu począć, myślę już.
Gdy tak sobie myślę więc,
wtem do okna coś mi bęc!
Ja się zrywam, patrzę, ha!
A to banda gra.
Pikolino, bombardon
i ten wielki helikon,
duży bęben dziń, dzia–dra
i ten mały es–ta–ta,
a czynele ciach–ciach–ciach,
wszystko bije, że aż strach!
Ta banda, ta banda
we Lwowie dobrze gra.
Z egzecyrki kiedy już
wojsko nam powraca tuż,
wszystko cieszy się ha, ha,
że to nasza banda gra.
Durny Jasiu(1) przodem sam
z chłopakami pędzi tam.
Za nim postępuje Żyd
krzyczy: Aj sy git!
Tatełe, mamełe, bubełe, haj,
wszystko krzyczy: bandzi graj!
Mojsi, Leibe, Aronsohn
in di szejne Ryfke Kohn,
wszystko krzyczy: Aj waj mir,
die grosje bandzi ist szojn hier,
die bandzi, die bandzi
die bandzi szpilt zoj git(2).
W żeńskim pensjonacie tam,
gdzie panienki sam na sam
cicho w ławkach siedzą tuż,
a wytrzymać ani rusz!
A wtem jedna: ha, ha, ha,
proszę pani, banda gra!
I do okna póki czas
biegną wszystkie wraz.
Naprzód jedna fik, fik, fik,
za nią druga myk, myk, myk,
profesorka szu, szu, szu,
biegnie także co ma tchu.
A profesor póki czas,
między baby także wlazł.
Ta banda, ta banda
we Lwowie dobrze gra.
[brak 4 wierszy]
Pan kapelmistrz przodem tam
maszeruje sobie sam,
za nim postępuje trzech,
ale każdy Czech:
Ten Kratofil, ten Nawratil,
ten Wiskoczil i Nasmetil,
ten Pawlaczek, ten Pendraczek
i ten mały Czip–czap–czapczek
ten Wypustil, ten Nadawal,
a na końcu Utikal(3).
Ta banda, ta banda
we Lwowie dobrze gra.
Ta banda, ta banda,
samych Czechów ma.[1]
(1) Durny Jasiu – zwany we Lwowie przed I wojną światową wariat biegający za każdą orkiestrą grającą w mieście placmuzykę.
(2) Aj-waj-mir [...] szpilt zoj git – jidysz „wielka orkiestra już tu jest, gra bardzo dobrze”.
(3) Ten Kratofil [...] a na końcu Utikal – nazwiska czeskie w części prawdziwe, a w części sparodiowane nawiązują do faktu, że wielu muzyków i kapelmistrzów w orkiestrach rekrutowało się spośród muzykalnych Czechów.