odkąd sięgam pamięcią
wciąż gotowe do drogi
dyszały tuż pod oknem
moje parowe pociągi
zziajane spocone okropne
opóźnione – ale wierne
towarowe osobowe mroczne
niby nocne a trochę dzienne
czasem się zapominały
i w ramach dziwnej pokuty
przez mój pokój dziecinny
jechały jakby na skróty
nie próbowałem wtedy
nawet dojść do stołu
bo wszędzie biegły szyny
nikt nie chciał mi pomóc
ojciec – stary kolejarz
cieszył się niczym dziecko
i nawet stał na baczność
z żółtą chorągiewką
raz zatrzymał się wagon
całkiem – jak – ja zagubiony
jakby na zimnej bocznicy
utkwił w połowie drogi
ktoś go nagle odczepił
albo urwał się z choinki
chyba był drugiej klasy
albo jeszcze innej
widziałem podróżnych
jedli jajka na twardo
patrzyli nieprzytomnie
bo konduktor zasnął
a rozkład jazdy wisiał
górą a może na peronie
lecz nikt nie wiedział
kiedy nastąpi koniec
moje urojone pociągi parowe
wciąż wybierają się w drogę
czekają – jak zwykle – pod oknem
zawsze nad podziw gotowe[2]