Źle, jeśli darmo z drzew zielony liść opada,
Gdy cichy wkoło dzień i życiem wiosna włada,
Bo widać, że się czerw rozplenia i zakrada.
Ale gdy zerwą się nad sadem wichrów moce
I skrzydłem mocnem żądz huragan załopoce;
Kiedy się wszystek pył zakręci w wir, w tumany
I pójdzie z sadu precz na dziwne diable tany;
Gdy runie stary mur, co strzeże i co więzi
Szeroki, wolny rost konarów i gałęzi;
Kiedy przemyślny wiatr odnajdzie dziczki w lesie
I żeby wzmocnić ród, do sadu ziarno niesie;
Kiedy się w wichrach drzew odwieczne śnienie ziści,
– Hej! wtedy nie żal, nie, opadłych młodych liści.[1]