Z rozkazem wyjazdu,
w kolumnie marszowej,
jedziemy, kierowcy,
przez cały nasz kraj.
Z łoskotem ciągniemy
rynsztunki polowe,
gdzie metą poligon,
a parkiem nam gaj.
Polecimy polską drogą,
gdzie piechurzy już nie mogą,
gdzie koń osłabł pod ostrogą,
tylko gazu, gazu daj.
Czy słońce w chłodnicach
gotuje nam wodę,
czy ślisko pod kołem,
czy plucha, czy mgła,
pojedzie nasz transport
zielonym pochodem,
doleci do celu
i Mazur, i Star.
Polecimy polską drogą,
gdzie piechurzy już nie mogą,
gdzie koń osłabł pod ostrogą,
tylko gazu, gazu daj.[1]