Miej wciąż, bracie, minę marsa,
Choć ci źle.
Gdy zagrają kiszki marsa,
Nie martw się.
Wypasiesz się, chłopie,
Na polskim urlopie,
Jak przystało na łazika z PKP.
Choć w mundurze – jak w niebie
Gwiazd – jest dziur,
Chcą żołnierza gwałtem z ciebie
Zrobić wzór.
Więc na bose nogi
Przypinaj ostrogi,
Niech podziwia świat rycerza PKP.
Ten pół roku już w Szczypiornie
Żaby dźga.
Ów przebrany zaś potwornie
Tkwi w c.k.
Trzeci też przymiera
W garści Beselera ,
Teraz na cię kolej, bracie z PKP.
A gdy dusza twa po zgonie
Pójdzie w raj,
Pan Bóg krzyknie: relutonie!
Rety, aj!
Po coś lazł do nieba!
Takich tu nie trzeba!
Czemu, Piotrze, wpuszczasz gości z PKP?
Pójdź, łaziku, bądźmy kwita.
Furda świat.
Lucyferus cię powita
Wielce rad.
Bankiet w piekle sprawi,
Diabłom cię przedstawi: