Przeważnie na wojnie tak bywa,
że sam nigdy nie znasz swych dróg,
świat z tobą w szeregu się kiwa,
horyzont ci służy za próg.
Automat przylega do dłoni,
przy tobie kolega – twój druh,
a wiatr ci nad głową wydzwania – o hej!
dalekie, dziewczęce „bądź zdrów”.
Piosenką, piosenką przebijesz świata strop,
gdyś żołnierz, gdyś żołnierz i gdyś morowy chłop.
Piosenką, piosenką przebijesz świata strop,
gdyś żołnierz, gdyś żołnierz i gdyś morowy chłop!
Gdy armat zahuczy ci rota
i świat się zatrzęsie od salw,
podnoszą się pułki w okopach
na krwawy, codzienny swój bal.
Automat przylega do dłoni,
przy tobie kolega – twój druh,
i nic to, że śmierć blada dzwoni – o hej!
gwiżdżące nad głową „bądź zdrów”.
Piosenką, piosenką przebijesz świata strop...
Za dniem dzień się snuje wśród dymów,
łunami czerwieni się noc,
katiusze ci grają do rymu,
że Berlin przed tobą o włos.
Automat przylega do dłoni,
przy tobie Ojczyzna – twój druh,
a serce ci głośno wydzwania – o hej!
kwitnące nad Wisłą „bądź zdrów”.
Piosenką, piosenką przebijesz świata strop...[1]