Gdy piękna Julia ujrzała Romea
Poczuła w głowie zamęt
Wyszły z niej wtedy ukryte pragnienia
W temacie: temperament
By samotności porzucić nałogi
Ratując się w potrzebie
Powzięła zamiar (niepomna przestrogi)
Zaprosić go do siebie!
Dla spragnionego to żaden dylemat
Bo przecież grzeszyć warto
Wykorzystała więc znany już schemat:
Drabina, kochaś, balkon!
A kiedy przyszła już chwila ta słodka
Gdy wszystkie zmysły drżały
Ona z emocji zrobiła się mokra
Nadzieją on nabrzmiały!
Z pierwszym spotkaniem, gdy wstydzi się ciało
Hamulców jest bez liku
Pewnie dlatego wszedł do niej nieśmiało
Dopiero po „Dzienniku”!
Choć w takich sprawach był trochę naiwny
A ją zżerała trema
Słodko szepnęła: Coś taki dziś sztywny?
A on: Bo śliski temat!
Biedny Romeo przez dobę calutką
Choć sztuki robił śmiałe
Wychodząc od niej wystękał cichutko:
Skąd w Tobie taki power?
Nie pytaj chłopcze, ośmieszasz Montekich
Myślenie nie kosztuje!
Jam przecież z rodu – jak wiesz – Copulettich!
A to zobowiązuje!
W trosce o zdrowie, miast wszystkim się żalić
Pamiętaj nade wszystko:
Żeby w alkowie, prócz innych detali
Uważać na nazwisko![1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |