Sytkie Tatry przeseł, sytkie przewędrował,
Ej! Prziseł do „Morskiego”, tam się przenocował.
Trza sie było spytać starego Sabały,
Ej! Bez który wirsycek kozioki chadzały.
Na wysokiej cyrkli cyrni sie coś – cyrni,
Ej! Cy to kupa gnoja, cy dziewcyna moja?
Z góry jedź, z góry jedź, na dolinę hamuj!
Ej! Ładną mas dziewcynę – sanuj-ze ją sanuj!
Nie chodź wedle woza, nie trzimaj się osi!
Ej! Nie daj chłopcu giemby, choć cię o to prosi!
Nie daj choć cie prosi! Radze ja ci scerze,
Ej! Nie wart ten buziaka, co go sam nie bierze.
Nie mas ci to – nie mas, jako chłopu z gronia,
Ej! Zjedzie se na portkach, nie potrza mu konia.
Nie mas ci to – nie mas, jako chłopu na wsi,
Ej! Utnie psu ogona, kapustę omaści.
Nie mas ci to – nie mas, jak u miescanina,
Ej! Utnie kotu ogon, powi, ze słonina.
Poniezus żydowski – malućki, nieduży
Ej! Siedzi na przypiecku, fajecke se kurzy.
Poniezus przygrywa, Matkaboska śpiwa,
Ej! Pieterpaweł tańcy, a Duch święty ziwa.
Wszyscy święci tańca, zje! – Cóz to się dzieje!
Ej! A ze stary Pambóg z zapiecka sie śmieje.
Janickowa krasa, rada owce pasa
Ej! We dnie po dolinie, w nocy przy dziewcynię.[1]
1. |
Szul Bogusław, Piosenki leguna tułacza, Warszawa, 1919, s. 114, 115. |