Na góre Łysice, w wilję świętej Łuce
Na młodych parobkach jadą carownice
Obdarte i brzyćkie carownice śmiałe
Bo samego Cierta na wójta obrałe
Poziór dziki, strasny, chuci swej dogodzo
Uroki i gośce, chorobska sprowodzo
Wnetki się zleciały: upiory, topielce,
Strzygonie i duchy obłędem tropiące
Latawce, guślorze, smoki, płanetniki
Tajemne, nadludzkie siły, ślepotniki
Zaklęte po śmierzci duse wędrujące
Dziwożony, diabły złych skarbów strzegące
Kie matka zakopie narodzone dziecię
Potoki wzbierają, desc noremny siece
Pokiela dziecięcia nie wymyją dobrze
Nie zawezną z sobom, nie uspokojoą się
Trzeba wyńść na łącke i prasnąć powązke
Stanońć se na pięcie i krzyknąć zaklęcie:
„Biere pozytek ale nie wsytek”
– a jo niestatek biere ostatek!
Bedziemy w zgodzie zyć, cłek nie zozno biedy
Ziemio będzie rodzić, cas wróci scęśliwy
Diabłom się uprzykrzy między ludźmi bywać
Dobre Duchy znowa przestanom się gniewać.[2]
1. |
|
2. |
http://www.trebunie.pl/ |