Jak zmusić wiatr, by oddał nam to, co skradł –
dźwięk słów, co ciągle jeszcze są jak deszcz, co spadł?
Jak zmusić dzień, by oddał nam nocy sen i świat,
w którym nic nie liczy się oprócz gwiazd i nas?
Jak zmusić czas, by chwilę, co trwała w nas jak cień,
który wciąż opuszcza mnie, wrócił znów choć raz?
Jak ściszyć głos, by szeptem stał się w tę noc, gdy śnisz,
by nie płoszył marzeń twych, które są jak wiatr?
Sam nie wiem już w co wierzyć dzisiaj mam,
co znane, co nieznane
i dni, i nocy wciąż przybywa mi
i nie wiem jak to jest, że dziś czekam
na to jedno z wszystkich spojrzeń
co czasem jest jak skrawek nieba
i nagle wiem – po prostu właśnie dziś
w tej jednej krótkiej z chwil
gdzieś zapodziało się
to wszystko, co nazwałem – ty.[1]