Kiedy nocą na niebie
rozkwitają stokrotki,
to zasługa w tym pewnie
rakietowej pelotki.
Artylerii najlepszej,
artylerii na schwał,
naszych armat i rakiet,
i haubic, i dział.
Nie ma takich kolorów
jak w zenicie, gdy w noc
światło stu reflektorów
nożycami tnie mrok.
Ogień zacznie się iskrą,
świeca błyśnie spod chmur,
trasujących pocisków
z nieba zwisa już sznur.
Na sygnały pelotki,
na zew nocnych kanonad,
chłopcy wdzieją pilotki,
zagra wiatr w hełmofonach.
I rozwiną eskadry,
i rozsypią się w klucz,
świtem wrócą do bazy
sponad lasów, znad mórz.
Nie ma takich kolorów...[1]