Gdy ścichnie już ostatnie z wszystkich słów
biały ptak jak szept na ustach cicho drży,
leć ptaku, leć, niech wiatr uniesie cię
popłyń poprzez sen,
bądź jak zmierzch, jak noc, jak dzień.
Wiele nie trzeba mi -
wystarczy, co się śni
jedno z tych spojrzeń
które już nie daje zasnąć.
Tak mało trzeba mi -
kilka szalonych chwil,
to tak niewiele musi być
by nie móc zasnąć,
by trwać, by śnić.
Gdy ścichnie już ostatnie z wszystkich słów
cisza wokół mnie znów twoje imię ma.
Sen odszedł gdzieś i w świt zaplątał się,
w oczach znowu mam pierwszy promień,
pierwszy cień.
Wiele nie trzeba mi...[1]