Tyle było chwil dla których nie znalazłam odpowiednich słów.
A przecież to, co nienazwane – gubi się. To, czego język nie ocali – traci sens. Bezdomne, bezpowrotne, zmierza wprost do nieistnienia.
Zwinny mój język jest posłuszny mi. Pieści Cię słowem, stwarza Ciebie i ocala Cię.
Jakich trzeba słów, abym opisać mogła oczu twoich żar? Jak przetłumaczyć pojedyncze drżenie warg tak, aby rysy twe nie pozostały już tylko moim wspomnieniem.
A więc czymś zupełnie innym…[2]
1. |
|
2. |
http://anna-maria-jopek.com/ |