Już wojna się skończyła, z nią hitlerowskie podłości,
Ta bestia, co nas gnębiła, już nie powstanie w przyszłości.
Wciąż było słychać błagania, ciągle zgryzoty i męki,
Wciąż mordy i wysiedlenia, i ludzkie przedśmiertne jęki.
Pamiętam, jak w noc zimową męża mi gwałtem zabrano,
Bez płaszcza, z rozbitą głową i bez litości kopano.
A mnie z Halinką wygnali na mróz bez palta, jak stałam,
Dzieciny ubrać nie dali, choć ich na klęczkach błagałam.
Gdy wspomnę, serce mi płacze, jak mą Halinkę tuliłam,
Jak drwili, hordy żołdacze, gdy ich o litość prosiłam.
I tak przez trzy dni na mrozie dziecko skostniałe kwiliło,
Bez ciepłej strawy, o głodzie, mamusię o chleb prosiło.
W obozie męża straciłam, dziecko mi zmarło w drodze.
O, Boże, czym zawiniłam, żeś mnie ukarał tak srodze?
Siłą mi trupa wyrwano, bito, gdy oddać nie chciałam,
Na wpół przytomną kopano, a ja o pomstę błagałam.
Pamiętam mój dom rodzinny, mojej Halinki pieszczoty,
Ten uśmiech miły, dziecinny i te rozkoszne szczebioty.
Umizgi i całowania tak nas serdecznie łączyły,
Te pieszczotliwe wołania mocno w pamięci utkwiły.
Dziś chodzę jak obłąkana, samotna i bez opieki,
Zgnębiona i schorowana, pragnęłabym zamknąć powieki.
Boga też co dzień prosiłam, by grzechy raczył przebaczyć,
Modliłam się, tęskniłam, chciałam Halinkę zobaczyć.
I widzę ją, jak nieraz przychodzi jak anioł z nieba,
Całuje, łzy mi ociera, szczebioce: nie płacz, nie trzeba,
Bo z Bozią dobrze jest w niebie, mamusiu, nie żyj w rozpaczy,
Bóg już ukarał za ciebie tych hitlerowskich siepaczy.[1]
1. |
Świrko Stanisław, Z pieśnią i karabinem: pieśni partyzanckie i okupacyjne z lat 1939–1945: wybór materiałów z konkursu ZMW i „Nowej Wsi”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, s. 492, 493. |