Opowiem wszystko, tak jak na spowiedzi,
bo chcę pokutę tutaj odbyć swą:
kochałem kiedyś treserkę niedźwiedzi,
lecz mi na drodze stanął klaun – jej mąż.
Chciałem pogadać z błaznem, jak z człowiekiem,
żeby mi żonę oddał, przedtem, no...
wypiłem cztery głębsze dla rozgrzewki,
a trzeba było wypić więcej, bo
nie żyje błazen już na śmierć pocięty,
niedźwiedzie wyżerają flaki mu.
Gdybym się wtedy upił, Boże święty!
leczyłbym kaca, nie w więzieniu tkwił.
Nie mówię, że pijaństwo to rzecz dobra,
bo często skutki nieprzyjemne ma,
lecz gdy człowieka czasem suszy morda,
trzeba się upić, trzeba zalać twarz.
No, niech pan powie, panie policjancie,
nie lepiej taki pijak w rowie ma?
Pijany jest już prawie od południa,
leży jak kłoda, święty spokój ma.
On nie zabije, ani nie ukradnie,
on nie zna żądzy ni moralnych trosk.
Po prostu śpiący anioł nie mężczyzna.
To cóż, że trochę ma czerwony nos...
Nie mówię, że pijaństwo to rzecz dobra,
bo często skutki nieprzyjemne ma,
lecz gdy człowieka czasem suszy morda,
trzeba się upić, trzeba zalać twarz.
Nie ma co kończyć biegu przed półmetkiem,
tę wielką prawdę tu przekazać chcę!
Gdybym się wtedy upił, Boże święty!
Gdybym się wtedy upił! Ale gdzie...[1]
1. |
Kabaret Moralnego Niepokoju |
2. |