Miał jeden ojciec trzy cery,
nie wiedział co ma dać której.
Gdy tą najstarszą za mąż dał,
trzysta talarów wiana dał.
Gdy tę postrzednią za mąż dał,
dwiesta talarów wiana dał.
Gdy tę najmłodszą za mąż dał,
sto talarów jej wiana dał.
Idzie ojciec bez wieś, a płacze
do swej najstarszej cerusie.
Ceruś, moja ceruś, daj chleba,
bo ja już robić nie mogę.
Ceruś do komory skoczyła,
ogromny nóż mu przyniosła.
To macie, taciku, a idźcie,
a zaraz mi się przebijcie.
Idzie ojciec bez wieś a płacze,
do swej postrzedniej cerusie.
Ceruś, moja ceruś daj chleba,
bo ja już robić nie mogę.
Ceruś do komory skoczyła,
ogromny powróz przyniosła.
To macie, taciku, a idźcie,
a zaraz mi się powieście.
Idzie ojciec bez wieś, a płacze,
do tej najmłodszej cerusie.
Ceruś, moja ceruś daj chleba,
bo ja już robić nie mogę.
Ceruś do komory skoczyła,
ogromny bochen przyniosła.
To macie, taciku, a jedzcie,
a to najmłodsze kolebcie.[2]
1. |
|
2. |
http://www.mikolaje.lublin.pl |