Zgłoszenie do artykułu: Tyczkarz

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Żył raz tyczkarz pryncypialny,

zasad trzymał się moralnych

i rękami i nogami

choć świat tanim blichtrem mamił,

on przy swoich trwał zasadach,

wiernie tyczki swej dosiadał,

aż raz zdarzył się wypadek,

a było to w tłusty czwartek.

Na zawodach o memoriał

szczyt go formy nagle porwał

i tak mocno się rozpędził,

i tak tyczkę swą naprężył,

że jak wybił się do góry,

to spadł hen aż na trybuny,

na trybunach w czwartym rzędzie

siedziała Stefania Grzędziel.

Siedziała tam z miną skisłą,

nie wiadomo po co przyszła,

na sporcie wszak się nie znała,

raz bokserów podglądała,

raz widziała kajakarza,

który w szatni się obnażał,

wszystkie były to przygody,

los więc nie był dla niej szczodry.

Aż tu nagle taka gratka!

Tyczkarz spada jej znienacka

prosto w ręce rozłożone

i wybiera ją za żonę.

„Los nas z sobą złączył luba,

jam jest sportu as i chluba

a tyś piękna, choć skwaszona,

dobra z ciebie będzie żona”.

„Nie tak prędko – rzecze Stefa –

na ślub będziesz musiał czekać,

jam nie taka pierwsza łatwa,

aby sprawy nie zagmatwać

swe życzenie ci wypowiem,

musisz o swej tyczce bowiem

skoczyć wyżej od komina

mego domu, by rodzina

zobaczyła twe wyczyny,

potem będą zaręczyny”.

Tyczkarz podjął rękawicę:

„Chcę poślubić tę dziewicę!”

Jak powiedział tak uczynił,

trenował hen aż w Małkini

i nim się październik skończył

on o tyczce dom przeskoczył.

Kupił kwiaty i pierścionek,

Stefę pojąć chce za żonę,

ale ona powiedziała:

„O! Przepraszam zapomniałam

na twój skok zaprosić ciotkę,

tę co mieszka tuż pod Płockiem.

A bez jej błogosławieństwa

nie skłonisz mnie do zamęścia”.

On zaś, twardy typ człowieka

rzekł: „No dobrze... tylko czekaj!

Wnet pokażę twej cioteczce

jakie moce tkwią w mej tyczce!”

Wrócił gdzieś po latach pięciu

skok mu wyszedł. „Drogi zięciu!

Pewnie tak powiedzą do mnie

jej rodzice wszak są słowni...?”

Troszeczkę się rozczarował,

bo nie dotrzymali słowa

„Właśnie dzwonił wuj z Raciąża

– rzekła Stefa – „on nie zdążył

twego skoku ujrzeć w krasie,

proszę zrób to mój głuptasie.

Przeskocz wuja blok czynszowy,

tę część będziesz miał już z głowy.

Potem tylko ci zostaną

dwie kuzynki, stryjo Franio,

brat mój, wiesz, ten jednooki,

w sumie tylko cztery skoki.

zrób to dla mnie mój najmilszy,

wtedy ślubu będziesz bliższy”

Tyczkarz udał, że nie słyszał,

chwilę tyczką pokołysał... ał!

Nie minęły dwie niedziele

jak w Kieleckiem został gejem[1]

Bibliografia

1. 

Czyści jak Łza
Archiwum zespołu.

2. 

Kozłowska, Agnieszka