Ud pirszy chwili, gdym ci puznała,
ud pirszy chwili pokuchałam ci.
Ty urungałyś moji miłości,
podły kuchanku, tyś nie wart mni.
Po cóż, ach po cóż jam ci puznała,
po cóż twój obraz wcionż w my duszy tkwi
i tak guroncu ja ci pokuchała,
kiedy wzajemny ni byłyś mi?
Zawszyś mi mówił, jak ty mni kochasz.
Twy usta z mymi łunczyły si,
tyś mi puprzysiung pud gołym niebym,
ży ni upuścisz, ach nigdy, ni!
Dziś pujichałyś, wiency ni wrócisz.
Ach, co za boliść serca megu!
Szczenśliw, chto kocha i zapomnić moży,
lecz ja ni mogi zapomnić gu.
Ty tera innyj sercy uddałyś,
tyj, któru przeciż ja tak dobrzy znam.
Ty mi to dla nij cierpić kazałyś,
skróć my cierpienia, bu już dosyć mam.
Przestań słuwiku śpiwać i nucić,
odlić ud megu miszkania,
bu ja si muszym troszczyć i smucić,
zginuł cel megu kuchania.
Jestym zakuchana, muszym żyć w niwoli.
Powidz syrduszku, powidz, co ci boli?
Nic mni ni boli, gudzina nimiła.
Dzie ta przysienga, co przyde mnu była?
Przysingałyś mi w kuścieli, wy farzy.
Na cieli, na duszy Pan Bóg ci skarzy!
Skarżu si usta, co ci pieściły,
skarzy ci Pan Bóg i to w krótkij chwili.
Zdrajcu, kuchanku, zatrułyś mi życi!
Jakaż nagroda za ty wszyski dary?
Wszak ja ci chciałam puświencić życi,
lecz to dla ciebi za mały ufiary.
Bondź ty samotny jak ten kwiat polny,
gdy przyjdzi pora, aby gu ścionć,
bondź ty samotny jak ja dziwczyna,
która si ni ma dziś czegu jońć.
Puścielu twoju naj bedu gady,
lekarz churoby naj bedzi wonż!
Lecz ja ci kocham, pomimu zdrady,
a ty na wieki przyklenty bońdź!
O, bedy wołać u straszny zemsty,
bedy ja wołać du nieba w głos;
i weznym sztylit, pierś swo przybiji,
niech si zakończy ten marny los.
W sondzi mni o tu karać ni bedu
ani ten z nieba najwyższy Bóg,
on wszysku widział, żym ci kuchała,
a ty był dla mni nawienkszy wróg.[1]