Polski ułan snami słynie
o kwitnącym rozmarynie
o dziewczynie, która czeka
gdy werbel gra
kiedy schodzi dzień do dnia.
Nie chce cisawego konia
Ni szabelki, ani błonia
chce poetom żyć na przekór
choćby wśród burz
rozkwitały pąki róż.
Niech poeci się przelękną
śmierci, w której widzą piękno
zbrojni jedną myślą grzeszni
Żeby piękniej było w pieśni.
Ni bagnetem w strasznym boju
chce się bić, bo chce pokoju
Chce z manierki gorzałczyną
zaklinać los
Zapić swój męczeński stos.
Dzielny ułan się zaperza:
Spadać z konia nie zamierzam
I mogiła jest nie dla mnie
za wcześnie wszak
Na niebieski pchać się szlak.
Niech poeci się przelękną
śmierci, w której widzą piękno
zbrojni jedną myślą grzeszni
Żeby piękniej było w pieśni.
Za poległych moich braci
Chętnie oddam swój kabacik
z wyłogami jak w piosence
Chcę żeby już
Z pól bitewnych opadł kurz
Więc nie trujcie nam poeci
Żeśmy malowane dzieci
Że w okienku panieneczka
Piękna jak w snach
Kiedy w oczach krew i piach.[1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |