W Krakowie za rynkiem stoi
dziadek z kminkiem.
Babka przy nim z koprem.
Kupcie, bo to dobre!
A po co nam kminek,
a czy nam go trzeba?
Upieczemy sobie
z takim kminkiem chleba.
Chleba razowego,
chleba rumianego.
Jak go dzieci zjedzą.
Urosną od tego.
A co z tego kopru?
A kto nam poradzi?
Zakwasimy z koprem
ogóreczki w kadzi.
Będą w sieni stały,
będą nam pachniały.
Pójdzie sobie zimą Marek
weźmie sobie parę.
Pójdzie Magda, Pietrek
wezmą sobie ze trzy.
Mama pod kominkiem
da im chleba z kminkiem.
A jak się najedzą
dopiero powiedzą:
Nie ma to jak z beczki
z koprem ogóreczki![1]