Siedzę na dworcu w Cansas City
i smutek mi ozdabia twarz.
Tak sobie myślę. Bracie, czy ty
też takie stany czasem masz.
Siedzisz na dworcu w Cansas City
i zamiast zwiedzać to i sio
wzdychasz do panny lub kobity
i kombinujesz Bóg wie co.
A zegar stanął jak wryty,
a rybom kurzy się z głów.
To wieczór na Cansas City
i księżyc rusza na łów.
Mówią, że miasto Cansas City
dziś liczy ponad milion dusz
i rzadko kto tu słomą kryty,
w pedetach małpy, mak i plusz.
Lecz chociaż miasto Cansas City
wyszło pomyślnie z wielu prób,
do ciebie wracam sławy syty
być sznurowadłem u twych stóp,
być sznurowadłem u twych stóp.[1]