Życie nam przysparza troski
I nie szczędzi perturbacji –
W Wielki Piątek, Rosołowski
Wrócił rankiem z delegacji,
Zmienił gatki i ubranko,
Przetarł szmatką środek glacy,
A tu żona już śniadanko
Niesie mu na srebrnej tacy.
Są jajeczka, jest baleron,
Są z masełkiem pyszne chałki...
Rosołowski jak perszeron
Zarżał, widząc te specjałki!
Już się rzucił na kiełbasę,
Już jej kawał niósł ku ustom,
A wtem jak ktoś chrząknie basem,
Choć w pokoju było pusto!
Biedak dostał skurczu w nogach
I pomyślał cały drżący:
– Ani chybi to przestroga,
chociaż jestem niewierzący....
Tu się zerwał przerażony,
Popił wody, jęknął głucho
I nerwowo rzekł do żony:
– Coś mnie dzisiaj boli brzucho!
I odstawił te specjały
(tak mu całkiem zmiękła rura)
I – kompletnie zramolały –
Pokuśtykał w stronę biura....
Wówczas żona, w stronę szafy
Rzekła z wniebowziętą miną:
– No, obyło się bez gafy!
Wyłaź, Feluś! Stary spłynął![1]
1. |
Waligórski, Marek |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |