Pod niebieskim niebem, czystym prawie
Na zielonej, na murawie
Pośród smrodu butwiejących resztek strawy
Siedzę senny przy ognisku
Na podmiejskim wysypisku
Żując z wolna źdźbło soczystej miękkiej trawy.
Obok koczujące z wszystkich stron
Pogrążone w sporze stado wron
I ja w środku niczym władca
Zadufany w pysze król.
Mieszam w glebie tu i tam
I uczucie dziwne mam
Że w historii grzebię, którą dobrze znam!
To królestwo dawnych pych
Mauzoleum socrealnych kich:
Telewizor marki Rubin
Pralka Frania i Kraj Rad
I od Trabanta kawał dykty,
W słoju na nagniotki żel
Kufajka, beret oraz buty Relaks
Luksus „made in PRL”.
Tu dymionu lepkie szkło
W którym bimber kipiał, że ho, ho!
Na uciechę pracującej
awangardzie miast i wsi
A łyk Vistuli czynił cuda
Bo człek pił a potem ślepł.
Oj, pięknie było, komu to wadziło
By historii zmieniać bieg.
Pod niebieskim niebem, czystym prawie
Na zielonej, na murawie
Pośród woni butwiejących resztek strawy
Siedzę w błocie na ściernisku,
Na podmiejskim wysypisku
Wdycham zapach przeoranej, kwaśnej trawy.
Tutaj znajdę wszystko, każdy kit
Przechodzone gumofilce i
I strzykawki, z których w żyłę
Odjazdowy płynął czad
Żółty papier z czasu drwiąc
IPN-u źródło żądz
Aktywności, gorliwości dawny ślad.
Gumy z weków, jakieś szkło
Potargane bony PKO,
Na Trybuny rozkładówce
Aktywistka jakaś tkwi
W lubieżnej pozie, bo okrakiem
Na traktorze w czasie żniw
Z krempliny szara, stara marynara
Konfekcyjny super hit!
Tu królestwo dawnych snów
O potędze, która śni się znów
Najdziwniejsze to muzeum
Dawnych wiar i dawny czar
My przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę
A nie damy zginąć mu,
Choć już z nowego całkiem wysypiska
Zalatuje świeży smród![1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |
|
3. |