Znasz na pamięć tajniki
Musztry oraz taktyki,
A koledzy wciąż chwalą cię zgodnie –
Jak to świecisz przykładem,
Strzelasz celnie, jak żaden,
Jaki z ciebie to świetny jest żołnierz...
Lecz odwaga twa znika,
Gdy się ze mną spotykasz,
Nagle stajesz nieśmiałym się mrukiem...
Gdzie przyczyna tej zmiany?
Moim zdaniem, kochany,
W wyszkoleniu poważne masz luki.
Bo z dziewczyną, mój drogi, inaczej –
Tutaj musztra nie przyda się na nic.
Bo z dziewczyną nie pójdziesz na spacer
Marszowymi, długimi krokami...
Bo dziewczyna się nie da otoczyć,
Związać ogniem, manewrem oskrzydlić –
Bo dziewczynie zagląda się w oczy,
Czego kapral nie uczył cię nigdy...
A w mundurze ci do twarzy, wiesz?
Jaka szkoda, żeś nieśmiały tak...
Dopomogę ci w szkoleniu, chcesz?
Dział – taktyka. Temat pierwszy. Spocznij!
Bo, z dziewczyną to inna taktyka,
Choć nie trzeba sztabowej aż głowy –
Kilka miłych słów, bukiet goździków –
Oto wstępny plan działań bojowych.
Gdyby wróg chciał się zmierzyć
Z tak zuchwałym żołnierzem,
Nie uniknął należnej by kary...
Więc zgaduję daremnie,
Czemu tchórzysz przede mną,
Chociaż ja – mam przyjazne zamiary...
Żebyś choć pocałował...
Gdzie twa sprawność bojowa?
Jakie jeszcze potrzebne alarmy,
Byś do szturmu się zerwał,
Atakował bez przerwy,
Bez pardonu. No, nie przesadzajmy.
Bo z dziewczyną, mój drogi, inaczej,
Tutaj tupet nie przyda się na nic.
Bo dziewczyna się nagle rozpłacze
I pogmatwa ci szyki i plany...
Bo dziewczyna się zawsze obroni.
Choćbyś czołgi wytoczył i działa –
I w tym sztuka, by podejść tak do niej,
Żeby bronić się sama nie chciała –
Więc w sobotę, kiedy przyjdziesz znów,
Pod uwagę te wskazówki weź,
Powiedz wreszcie mi tych kilka słów,
Co w miłości są jak hasło – odzew!
Choć, by w głowie zawrócić dziewczynie,
Sam twój mundur zupełnie wystarczy –
Dobry żołnierz ponadto powinien
Umieć kochać... nie gorzej niż walczyć!
Niedziela w słońu
ON
Może czasem mnie widzicie,
Kiedy z ćwiczeń wraca pułk
I jak werbel grzmią ulice
Pod ciosami nóg.
To żołnierza dni powszednie:
Służba w polu, warta, sen.
W oknie koszar księżyc więdnie...
Lecz już świta dzień!
Niedziela w słońcu, zielony liść,
Przy tobie wartę obejmuję dziś.
Postawa „spocznij”, swobodny krok,
A na ramieniu kasztanowy lok.
Cień akacjowy
mierzy nam czas,
ścieżką na przełaj
wiatr niesie blask.
Niedziela w słońcu, zielony liść,
Przy tobie wartę obejmuję dziś.
Postawa „spocznij”, swobodny krok,
A na ramieniu kasztanowy lok.
ONA
Gdy we włosy czepek wpinam,
Kiedy wchodzę tu,
Jestem „siostra” nie dziewczyna,
Jestem ciszą snu.
Wśród szpitalnych korytarzy
cicho snuję się jak cień.
Jeszcze dzień się z nocą waży...
Ale co za dzień!
Niedziela w słońcu, zielony liść,
Przy tobie dyżur obejmuję dziś.
Całuję czule, spoglądam w twarz,
O, znowu włosy rozwichrzone masz.
W liściach akacji
śpiewa nam ptak,
daj mi swą rękę,
o, właśnie tak...
DUET
Niedziela w słońcu, niedziela dziś,
jak miłośc wabi nasz zielony liśc.
Zielony mundur, sukienka pstra
i zakochane nasze sewrca dwa.[1]