Leciały żurawie przez pola krzycząco,
Spotkały dziewczynę do służby idącą.
Cicho dziewczę, nie płacz, nie lamentuj w sobie,
Ma Pan Bóg staranie i w służbie o tobie.
Jak ja nie mam płakać, ludzie się dziwują,
Że sławnych rodziców(1) dziatki usługują.
Oj ciężki żal, ciężki, sercowi mojemu,
Jako kamieniowi w drodze leżącemu.
Bo kto idzie drogą, trąci kamień nogą,
Tak ci i mnie trąci sierotkę ubogą.
Ach, Boże mój Boże, z wysokiego nieba,
Dałeś mi doczekać sierockiego chleba.
Z sieroty się naśmiać, sierotkę ogadać,
Lecz wie Pan Bóg lepiej, co sierotce ma dać.
Ach, ten służących chlebek, ten gorzko smakuje,
Niewieleć go dają, często wymawiają.
Oj dalić mi dali, jak klonowy listek,
Jeszcze się pytają, czym go zjadła wszystek.
Ach zjadłam go, zjadłam, w sieni tam za drzwiami,
Com raz ukąsiła, oblałam się łzami.
Oj jednać ja, jedna, jak kruszyczka w ryku(2),
Oj mając mnie, mają, ludzie na języku.
Oj jednać ja, jedna, jak ptaszeczki w puszczy,
(1) sławni rodzice – dobrej sławy, porządni
(2) kruszyczka w ryku – gruszka w płocie