Zapada cichy wieczór czerwcowy,
Wokoło spokój wśród pól i łąk,
Nagle huk strzałów karabinowych
Rozległ się głośnym echem w krąg.
Cała wieś drgnęła, przejęta trwogą,
Każdy w śmiertelnym przeczuciu drżał,
Bo za tą wioską, za polną drogą,
Za strzałem padł nowy strzał.
Potem ucichły wszystkie odgłosy,
Nie padł już więcej ni jeden strzał.
Wiatr tylko gładził zroszone kłosy
I tak żałośnie jakoś wiał.
Na brzegu wioski, w cichej dolinie,
Gdzie pasmo łąki wspina się wzwyż,
Tam przywieziono trzy trupy sine,
Tam gdzie stał smutny wiejski krzyż.
W wspólnej mogile, tuż obok siebie,
Śpią obrońcy Ojczyzny swej,
Zginęli oni z pogardą siebie,
Bo chcieli spełnić rozkaz jej.
Tu dziś już więdną jak młode bratki.
Jak więdnie świeżo podcięty kwiat,
Dwóch młodych braci, krew jednej matki,
trzeci Ojczyzny matki brat.
Śpijcie spokojnie, dzielni żołnierze,
Nad wami czuwa zbawienny znak,
Przyjdą tu dziatki szeptać pacierze,
Będzie wam śpiewał polny ptak.
Choć wasze piersi przebite kulą
I wasze serca przestały bić,
Lecz zakochane w polskiej żołnierce
Wśród nas, żyjących, będą żyć.[1]
1. |
Świrko Stanisław, Z pieśnią i karabinem: pieśni partyzanckie i okupacyjne z lat 1939–1945: wybór materiałów z konkursu ZMW i „Nowej Wsi”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, s. 425, 426. |