Zbawiciel drogi na krzyż przybity,
Pomiędzy niebem ziemią zawisnął
Na głowie wieniec z ciernia uwity,
On król a w koło lud się doń cisnął.
Upalne słońce dokucza żarem.
Na ustach Boskich osiadła spieka.
A tłuszcza trapi złośliwym gwarem.
A Krew zesiadła ledwie ocieka.
A wszystkich oczy nań się zwróciły.
A wszyscy usta doń skierowali.
W pociskach srogich doznają siły
Tej, jaką złością, szałem zadali.
Książęta mądrzy wprost urągali
I tłum złośliwie nań wciąż spoglądał;
Przywódcy ludu śmierć Mu pisali
A wściekły naród śmierci tej żądał.
I skonał Zbawca a Pan nad pany:
Zwisła Mu głowa ku naszej ziemi.
Wołają w niebo, jak usta, rany:
By się zmiłował Bóg nad grzesznemi.
Zawołał, skonał na krzyż rozpięty
Jak struna: sprawiedliwość tam grała
Rozczuliła się, (cud niepojęty!)
A miłosierdziem wnet nam się stała.
Syn Boży przecie za nas umiera,
On nasze pobrał na Siebie grzechy;
Karzącą ręką Bóg nań dociera,
Lecz utknął w Sercu. Nasze pociechy!
Dla nas to, dla nas straszna ta rana...
A z Serca Jego strumień łask nowy
Pociekł, jak woda i krew rozlana,
A w głębi Serca dom nam gotowy.
Nam tylko pod krzyż teraz biedź trzeba,
Ucieczki szukać tam w Serca ranie.
Przez krzyż sięgniemy do stropów nieba
A w Sercu Twojem szczęście, nasz Panie![1]
1. |
Siedlecki Jan, Śpiewniczek zawierający pieśni kościelne z melodiami dla użytku młodzieży szkolnej, wyd. 5 poprawione, Kraków, Księża Misjonarze na Kleparzu, 1908, s. 133, 134. |