Powyciągali nieszczęśliwe ludzkie zwierzęta
Z dziur zabitych deskami
Ze szkła stłuczonej butelki
Dali gaz karabin pałkę
I puścili na ulicę
Biegną za mięsem naszych pleców
Za miękką kością ciemnienia
W kudłach ich piersi
Kołysze się Matka Boska
Z martwym dzieckiem w ramionach
A gdy wszystkich już skażą na fałszywym sądzie
Na podstawie fałszywych dowodów
Fałszywi sędziowie
Zapanuje w końcu prawdziwy spokój
Stare kobiety będą spokojnie umierać w kolejkach
Fabryki bez strajków zwiększą produkcję
Kalekich odwłoków
Zmęczony naród zamknie powieki
By oddychać ciszą cmentarzy
By oddychać ciszą cmentarzy
Zabici powracają, oskarżają
Widmami stoją w oknach
i za progiem
schodzą z lodowych schodów
i przystają na każdym stopniu
i krwią znaczą drogę
pokazują na serce na czoło
w świetlicy w chłopskiej izbie robotnika
stukają w szybę
a ten co odmyka
słyszy skomlenie psa
i widzi pustkę w około[2]
1. |
|
2. |
http://www.gintrowski.art.pl/ |