Gdzie spojrzysz nieba i nieba
pod nimi wozy i wozy
wyładowane pogodą
wtaczają się do stodół
o nieprzerwane sierpniowe
urodzaje dojrzałych upałów
pokoszone ze zmierzchem
o świcie znów odrastają
małomówny ludek małopolski
krząta się przy zwózce nieb
terkoczą furki po dróżkach
prychają siwki i kare
trwa pszczele gromadzenie
pogody na zimowe chłody
słońce nie spuszcza równiny z oka
drzemie czas w brzozowych obłokach[2]